Tysiące osób przyjęły 9 stycznia „ślubowanie prawości” w Coe (chiń. Hezuo), w prefekturze Kanlho (chiń. Gannan) prowincji Gansu.

Gade Cering: Jestem Tybetańczykiem
Wysiedlanie koczowników w Dzomdzie
Władze chińskie wysiedlają dziesięć tysięcy koczowników w Dzomdzie (chiń. Jiangda), w prefekturze Czamdo (chiń. Changdu) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego.

Oser: Dialog chińsko-tybetański z nożyczkami w rękach
Wstrząsnął mną film obejrzany w internecie. Przed Cuglakhangiem, świątynią, w której Jego Świątobliwość naucza w stolicy tybetańskiej diaspory w Indiach, jakaś Chinka z nożyczkami w rękach niszczy wystawę zdjęć i atakuje ludzi.
Pekin wysyła dziesięć tysięcy chińskich nauczycieli do TRA i Xinjiangu
Władze centralne informują o „skierowaniu” dziesięciu tysięcy chińskich nauczycieli do „mniejszościowego” Tybetańskiego Regionu Autonomicznego i ujgurskiego Xinjiangu.

Oser: Odmowa współpracy
„Ryk śnieżnego lwa w roku myszy”, ta fala protestów, która przetoczyła się przez cały Tybet w dwa tysiące ósmym, zmieniła wszystko.
Złość kipiąca pod pozornie spokojną powierzchnią przybrała z czasem postać kilku popularnych ruchów odmowy współpracy oraz już ponad stu samospaleń.
Zaniedbania w ochronie środowiska naturalnego w TRA
Kontrolerzy krytykują władze Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA) za zaniedbania w ochronie środowiska naturalnego.

Di Lhaden: Walczący gawędziarze
Zaszczepianie „ducha” partyjnego zjazdu tybetańskim duchownym
Chińskie media informują, że władze lokalne organizują „miesięczne szkolenia”, które mają „zaszczepić ducha XIX Zjazdu Komunistycznej Partii Chin tybetańskim mnichom i mniszkom”.

Oser: Teczung, tybetański pieśniarz
Na pewno nie znam wszystkich pieśni Teczunga, ale odkąd usłyszałam pierwszą, uważam go za świetnego muzyka. Dzielimy tę samą przestrzeń.
Biegnąca wzdłuż Himalajów, wytyczona przez kolonialne rządy granica stała się dla mego narodu barierą, tworząc oraz rozdzielając Tybet „wewnętrzny” i „zewnętrzny”. Muzyka ma jednak skrzydła i umie frunąć ponad przeszkodami stworzonymi ludzką ręką, jak stada tungtungów, dziago i khuju, które do niedawna wędrowały za słońcem do tybetańskiego sanktuarium i z powrotem. Musiało im się tam podobać, bo przenikająca nauki buddyjskie estetyka dobroci zabraniała je zabijać tudzież gotować żywcem ku uciesze podniebienia.