Na pewno nie znam wszystkich pieśni Teczunga, ale odkąd usłyszałam pierwszą, uważam go za świetnego muzyka. Dzielimy tę samą przestrzeń.
Biegnąca wzdłuż Himalajów, wytyczona przez kolonialne rządy granica stała się dla mego narodu barierą, tworząc oraz rozdzielając Tybet „wewnętrzny” i „zewnętrzny”. Muzyka ma jednak skrzydła i umie frunąć ponad przeszkodami stworzonymi ludzką ręką, jak stada tungtungów, dziago i khuju, które do niedawna wędrowały za słońcem do tybetańskiego sanktuarium i z powrotem. Musiało im się tam podobać, bo przenikająca nauki buddyjskie estetyka dobroci zabraniała je zabijać tudzież gotować żywcem ku uciesze podniebienia.
Taszi Łangczuk – biznesmen i społecznik, walczący o poszanowanie konstytucyjnych praw Tybetańczyków – po dwuletnim „śledztwie” 4 stycznia stanął przed sądem ludowym w Juszu (chiń. Yushu), w prowincji Qinghai.
Tybet znalazł się w błędnym kole – żaden Chińczyk ani Tybetańczyk w ChRL nie chce, żeby jego nazwisko pojawiło się w mediach w kontekście jakichkolwiek wyzwań związanych z Tybetem, ponieważ wie, że każda taka historia, nawet dotycząca środowiska naturalnego, zostanie upolityczniona. Słychać więc głównie (w zachodnich środkach masowego przekazu) „działaczy praw człowieka”, cudzoziemców i diasporę, co dolewa tylko oliwy do tego ognia i czyni bardziej niebezpiecznym zabieranie głosu w Chinach.
Chińskie służby poddały wielogodzinnemu przesłuchaniu i osadziły w areszcie domowym Szonu Paldena z Maczu (chiń. Maqu) w prefekturze Kanlho (chiń. Gannan) prowincji Gansu.
Młodym nie wypada pouczać starszych, ci winni jednak poczuwać się do odpowiedzialności za kształcenie następnego pokolenia. I właśnie z myślą o młodych spisuję te serdeczne rady tyczące godnego zachowania w świecie.
Czokji, mnich uwięziony w 2015 roku za świętowanie osiemdziesiątych urodzin Dalajlamy w Sertharze (chiń. Seda), w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan, stracił w więzieniu zdrowie.
Dhondup Łangczen – jeden z najbardziej znanych tybetańskich więźniów politycznych, laureat nagród Vaclava Havla, Amnesty International i Komitetu Obrony Dziennikarzy – „zdołał uciec z Tybetu” i od 25 grudnia jest z rodziną w Stanach Zjednoczonych.
We wrześniu 2002 roku przybył do Pekinu oficjalny wysłannik Dalajlamy, rozpoczynając, jak miało się okazać, najpoważniejszą rundę rozmów chińsko-tybetańskich od początku lat osiemdziesiątych. Osiemnaście dni później delegacja tybetańska wróciła do swego sztabu w Dharamsali, w Indiach z pozytywną oceną postawy gospodarzy. Od tego czasu przedstawiciele Dalajlamy złożyli dwie kolejne wizyty w Chinach. W oficjalnym oświadczeniu po trzeciej z nich we wrześniu 2004 roku specjalny wysłannik Lodi Gjari nazwał owe spotkania „najobszerniejszą i najpoważniejszą wymianą poglądów” między dwiema stronami. Choć tybetańscy przywódcy starają się przedstawiać kontakty jako poważne rozmowy, Pekin do tej pory nie przyznał nawet, że w ogóle prowadzi jakieś dyskusje z przedstawicielami Dalajlamy. Co więcej, on sam pozostaje w Chinach persona non grata, a posiadanie jego zdjęcia uznawane jest za przestępstwo polityczne na całym Płaskowyżu Tybetańskim. Sprzeczności te wywołały pytania o intencje i pobudki Chin w toczącym się dialogu. Jakie znaczenie i implikacje polityczne mają ostatnie rozmowy chińsko-tybetańskie? Jak i dlaczego przełamano nagle głęboki impas z lat dziewięćdziesiątych? Do jakiego stopnia nowa inicjatywa przybliża perspektywę wynegocjowania rozwiązania zadawnionego sporu?