Zadzwonił do mnie dziennikarz z Hongkongu – przeczytał na blogu Pemy Norzin, że wszystkim Tybetańczykom zabrano paszporty, i chciał wiedzieć, dlaczego. Dla mnie i reszty ziomków w ogóle nie ma takiego pytania. Tak już jest, po prostu, kropka. A przecież nie rozumieją tego nie tylko zagraniczni dziennikarze, ale nawet Chińczycy, którzy dużo podróżują po Tybecie. „Serio?!”, wykrzykują najczęściej, bo o obowiązku zdawania przez nas paszportów nigdzie nie można przeczytać i większość Hanów po prostu nie ma o tym pojęcia.
Kelsang Sonam z okręgu Dola (chiń. Qilian) w prefekturze Codziang (chiń. Haibei) prowincji Qinghai, 27 października został przedterminowo zwolniony z więzienia w Silingu (chiń. Xining), w którym spędził osiem lat.
Mam siedemdziesiąt jeden lat. Jestem dziś stróżem w świątyni Kalaczakry w Dharamsali. Urodziłem się w Phenpo, na północ od Lhasy. Miałem czterech braci i siostrę. Wszyscy chłopcy zostali mnichami. Bracia wstąpili do Drepungu, ja – do klasztoru Sera, ale potem przeniosłem się do Namgjalu, klasztoru Jego Świątobliwości Dalajlamy w zimowej rezydencji, Potali. Kiedy przyjęto mnie do Namgjalu, Jego Świątobliwość przybył do Lhasy z rodzinnego Amdo. Byłem w klasztorze najmłodszy, często więc bawiłem się z Jego Świątobliwością.
Władze chińskie nakazały zrównanie z ziemią kolejnej tybetańskiej osady w rejonie Trelnak, w okręgu Czabcza (chiń. Gonghe) prefektury Colho (chiń. Hainan), w prowincji Qinghai, zostawiając bez dachu nad głową ponad dziewięćset osób.
Według chińskich mediów partyjna Komisja Kontroli Dyscypliny w Tybetańskim Regionie Autonomicznym (TRA) 16 października ogłosiła odwołanie wysokiego tybetańskiego aparatczyka za „poważne naruszenie dyscypliny”.
Bracia i Siostry z tej małej planety. Mimo niezwykłych postępów naukowych i technicznych ludzkość wciąż przysparza sobie nowych problemów. Często powtarzam, że skoro tworzy je człowiek, z oczywistych względów sam musi też wziąć na siebie odpowiedzialność za ich uśmierzanie i wreszcie rozwiązanie. My jednak wolimy modlić się o ratunek do Boga czy Buddy, co wydaje mi się nieco nielogiczne. Problemy te są naszym dziełem, nie możemy więc szukać wyjścia w wyższej instancji.
Pema Rigzin – pieśniarz, który od 2008 roku zajmował się głównie produkowaniem nagrań innych artystów – został 23 października przedterminowo zwolniony z więzienia w Chengdu, stolicy prowincji Sichuan.
Władze chińskie nakazały wyburzenie tybetańskich sklepików i prowizorycznych domów w rejonie Trelnak, w okręgu Czabcza (chiń. Gonghe) prefektury Colho (chiń. Hainan), w prowincji Qinghai.
Nazywam się Agja Lobsang Thubten Dziumai Gjaco. Jestem opatem klasztoru Kumbum, jednego z najważniejszych klasztorów w Tybecie. Piastowałem też wiele funkcji politycznych na szczeblu centralnym i na szczeblu prowincji. Przed ucieczką z Tybetu w 1998 roku byłem między innymi członkiem Komitetu OLPKK (Ogólnochińska Ludowa Polityczna Konferencja Konsultatywna), wiceprzewodniczącym LPKK Qinghai, wiceprzewodniczącym Ogólnochińskiego Stowarzyszenia Buddyjskiego, Przewodniczącym Stowarzyszenia Buddyjskiego Qinghai, wiceprzewodniczącym Ogólnochińskiej Ligi Młodzieży, oraz przewodniczącym Ligi Młodzieży Qinghai. Przed opuszczeniem Tybetu wiedziałem, że planowano powierzenie mi wyższych stanowisk.