Z pozoru klasztory i świątynie są dziś w Tybecie wszędzie. Krzątają się w nich tłumy wiernych, paląc w ofierze maślane lampki i kadzidła. Widać mnichów i mniszki, świeccy swobodnie praktykują oraz okrążają miejsca kultu. Po błyskawicznym objeździe wielu Chińczyków i cudzoziemców dochodzi do wniosku, że Tybetańczycy korzystają z pełni swobód religijnych. Zdawszy sobie z tego sprawę, rząd Chin wycofał się z defensywnej polityki zamkniętych drzwi i zaczął aktywnie zachęcać obcych do odwiedzania regionu. Zaprasza tam również zagranicznych dziennikarzy i polityków. Nowa strategia władz przynosi powoli oczekiwane rezultaty.
Pięćsetletni klasztor Dziapa – jedna z najważniejszych świątyń szkoły kagju w Khamie – został administracyjnie przypisany do miasta Menda w okręgu Czamdo tejże prefektury, w Tybetańskim Regionie Autonomicznym.
Władze chińskie wydaliły ponad sto mniszek z klasztoru Czanglo w okręgu Dingri prefektury Szigace (chiń. Rigaze), w Tybetańskim Regionie Autonomicznym.
Kobiety nieposiadające odpowiednich zezwoleń bądź pochodzące z innych regionów Tybetu usuwano ze świątyni od początku września. Według źródła Radia Wolna Azja (RFA) „spośród dwustu mniszek odpowiednie papiery miało tylko dwadzieścia jeden”.
Grupa robocza, prowadząca od września zaostrzoną kampanię edukacji patriotycznej, nakazała wydalenie dwudziestu sześciu mniszek z klasztoru Dziada w niespokojnym Driru (chiń. Biru), w prefekturze Nagczu (chiń. Naqu) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego.
Według tybetańskich źródeł kobiety ukarano, ponieważ „nie chciały lżyć Dalajlamy”. Podczas wcześniejszych inspekcji mniszki „nadliczbowe” i nieposiadające odpowiednich zezwoleń ukrywały się w górach. Po zaostrzeniu rygorów 15 listopada zmuszono je do opuszczenia świątyni.
Edukacja przez ukazywanie naruszeń praw człowieka w innych krajach