Lin Huia poznałam w Lhasie. Kipiał energią. Dowiedziałam się, że jest działaczem społecznym z Hongkongu i że od dwóch lat jeździ po świecie. Dzięki internetowym notkom i zdjęciom zaczęłam mu w tej wyprawie towarzyszyć. Niedawno powiedział mi, że tajwańskie wydawnictwo wyda zbiór jego felietonów o odpowiedzialnym podróżowaniu. Pierwotny tytuł „Ludzie w ruchu” zmieniono później na „Między nadzieją a cierpieniem”, a ja znalazłam się w gronie pisarzy, których poproszono o słowo wstępne. Traf chciał, że czytałam te artykuły na przemian z newsami z Hongkongu.
Policja zatrzymała co najmniej dwunastu Tybetańczyków, protestujących przeciwko wywłaszczeniom w Tongkorze, w okręgu Dzoge (chiń. Ruoergai) prefektury Ngaba (chiń. Aba), w prowincji Sichuan.
Tybetańskie źródła informują o kolejnych bezskutecznych protestach przeciwko wywłaszczeniu koczowników w Tongkorze, w okręgu Dzoge (chiń. Ruoergai) prefektury Ngaba (chiń. Aba), w prowincji Sichuan.
Pekin to dwa miasta. Jedno stoi na władzy i pieniądzu. Tamtejsi mają w dupie sąsiadów i nikomu nie ufają. Drugie miasto zbudowane jest z rozpaczy. Widzę ludzi w miejskich autobusach, patrzę im w oczy, w których nie ma cienia nadziei. Nawet im się nie przyśni, że mogliby kupić mieszkanie. Pochodzą z najuboższych wiosek, do których nie dotarła jeszcze elektryczność i papier toaletowy.
Według tybetańskich źródeł nazajutrz po kilku symbolicznych protestach w Ngabie (chiń. Aba), w prowincji Sichuan, 11 września policja zatrzymała bez żadnego powodu co najmniej pięciu mnichów klasztoru Kirti.
Według szczątkowych informacji napływających z Tybetu 10 września w Ngabie (chiń. Aba), w prowincji Sichuan zatrzymano nie tylko dwóch demonstrujących samotnie mnichów.
Urodziłem się w 1973 roku w położonej na południe od Lhasy prefekturze Lhoka. Moi rodzice byli chłopami – uprawiali ziemniaki, jęczmień i rzodkiew. U nas na wsi większość dzieci chodzi do szkoły dwa, góra trzy lata, ale rodzice doskonale zdawali sobie sprawę z wagi wykształcenia. I tak dane mi było uczyć się czternaście lat, do dwudziestego pierwszego roku życia. W szkole wpajali nam chińską wersję historii Tybetu, ale gdy miałem szesnaście lat, jeden z nauczycieli zaczął zapraszać kilku z nas do siebie i uczyć prawdziwej historii.
Według tybetańskich źródeł 13 września policja zatrzymała młodą kobietę, samotnie protestującą przeciwko chińskim rządom w Ngabie (chiń. Aba), w prowincji Sichuan.