Tybetańskich intelektualistów zatrzymywano chyłkiem, aresztowano potajemnie i sądzono po kryjomu. Los tych ludzi jest tajemnicą państwa, które zazdrośnie strzeże swego monopolu na wiedzę nawet przed ich najbliższymi krewnymi.
Tybetańskie źródła informują o zatrzymaniu nauczyciela z Kakhogu (chiń. Hongyuan) w prefekturze Ngaba (chiń. Aba) prowincji Sichuan za „publikowanie postów o trudnościach, z jakimi zmagali się mieszkańcy Lhasy po ogłoszeniu lockdownu”.
Pema Dhondup – skazany na 12 lat pozbawienia wolności za „umyślne zabójstwo” po samospaleniu w Sangczu (chiń. Xiahe), w prefekturze Kanlho (chiń. Gannan) prowincji Gansu – opuścił więzienie dwa lata przed zakończeniem kary.
Nadawana w najlepszym czasie reklama „Podróży do Tybetu” ryczy: „stawiamy na wycieczki do zachodnich prowincji i kulturę Dachu Świata”. Po obejrzeniu ostatniego odcinka zemdliło mnie jednak tak, jakbym połknęła muchę. Tym razem tybetański „przewodnik” i chiński dziennikarz zajęli się „murem romansów” i przesłuchali kilkoro turystów, którzy unisono zachwycają się składającymi pokłony pielgrzymami.
Ngodup Cering – taksówkarz z Darcedo (chiń. Kangding) w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan – został 27 września zakatowany „bez powodu” na lokalnym komisariacie.
Nazajutrz po bezprecedensowych publicznych przeprosinach – za piętnowane w setkach postów „niedogodności” i (nienazwaną wprawdzie po imieniu) nieudolność – władz miasta, 18 września 2022 roku lhaskie Biuro Bezpieczeństwa Publicznego wydało komunikat, strasząc karami za „fabrykowanie i rozpowszechnianie pogłosek oraz wzywanie do nielegalnych zgromadzeń w celu stwarzania problemów”.
Według lokalnych źródeł w Nagczu (chiń. Naqu), w Tybetańskim Regionie Autonomicznym zatrzymano siedmiu Tybetańczyków za publikowanie zdjęć i filmów, piętnujących nieudolność władz w „walce z COVID”.
„Sytuacja w Lhasie jest tragiczna! Pamiętajcie o nas!”.
„Jestem w szoku! Doliczyłem się 28 autobusów przed lhaskim Liceum nr 2, a ciągle podjeżdżają nowe. W jednym mieści się jakieś 50 osób, więc mamy tu co najmniej 1400 zarażonych. Widziałem niewidomego, staruszków na wózkach i niemowlaki w becikach. Zapakowali nas do autobusu o 21:30, minęło pięć godzin i ciągle czekamy. Przed bramą szkoły koszmarny bałagan, nad którym nikt nie panuję. Nie ma się co łudzić, nie zmrużymy dziś oka”.