Wszystko budzi się właśnie do nowego życia, a wielu rodaków woła o strzeżenie ziemi naszych dziadów lub śpiewa pieśń cierpienia. Chwała im za to. Niemniej część aparatczyków i przywódców, którzy zapomnieli o interesach narodu tybetańskiego, krzyki te olewa, a pieśni nie słyszy w ciepełku schodowych klatek. Żal od tego ściska, więc rzucam im moje dwa grosze pod rozwagę.
Oenzetowski Komitet ds. Likwidacji Dyskryminacji Rasowej wyraził zaniepokojenie z powodu zastępowania języka tybetańskiego chińskim w szkołach Tybetu oraz prześladowania rzeczników praw językowych.
Czoni Jum Cering (nagradzany pisarz, literaturoznawca i filmowiec):
Raz, dla większości naszych autorów literatura to hobby, a nie główne zajęcie, podczas gdy wszyscy wielcy pisarze w tym kraju i gdzie indziej mieli odwagę poświęcić się tworzeniu całym ciałem i umysłem. U nas z reguły robi się to co najwyżej na pół gwizdka.
Tybetańczycy wystosowali petycję do władz centralnych przeciwko planom zmiany języka wykładowego – z tybetańskiego na chiński – w szkołach prefektury Ngaba (chiń. Aba), w prowincji Sichuan.
Organizacja Human Rights Watch (HRW) opublikowała raport, w którym dokumentuje rugowanie języka tybetańskiego ze wszystkich placówek oświatowych w Tybetańskim Regionie Autonomicznym (TRA) oraz w tybetańskich prefekturach i okręgach przyłączonych do czterech prowincji Chin właściwych.
Cering Dordże z okręgu Dingri w prefekturze Szigace (chiń. Xigaze) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego spędził ponad miesiąc w obozie „reedukacyjnym” za rozmawianie z bratem przez telefon o konieczności uczenia dzieci ojczystego języka.