Zwycięstwo bogom!
Zwycięstwo Tybetowi!
Zwycięstwo bogom!
Zwycięstwo Tybetowi!
Przed najbardziej newralgicznymi, „okrągłymi” rocznicami we współczesnej historii Tybetu – sześćdziesiątą wybuchu powstania i trzydziestą ogłoszenia stanu wojennego w Lhasie – władze chińskie mnożą restrykcje i szykany na całym Płaskowyżu Tybetańskim.

Sześćdziesiąta rocznica wybuchu tybetańskiego powstania w Lhasie jest przede wszystkim dniem pamięci o dziesiątkach tysięcy zabitych, zamęczonych i zagłodzonych na śmierć wskutek chińskich rządów, dniem opłakiwania zniszczonych skarbów tybetańskiej cywilizacji buddyjskiej – sześciu dekad niewyobrażalnych okrucieństw i cierpień od ludobójstwa po celowe deptanie narodowej tożsamości, kultury i języka.
Lokalne źródła informują o restrykcjach i szykanach przed najbardziej newralgicznymi rocznicami we współczesnej historii Tybetu.

Państwowość
Przed chińską inwazją Tybet był funkcjonującym niepodległym państwem. Nie stanowił zagrożenia dla sąsiadów, bez niczyjej pomocy rok w rok karmił swych mieszkańców, nie miał żadnych długów u innych państw ani instytucji.
Władze chińskie zapowiedziały osiedlenie niemal czterech tysięcy nomadów z okręgu Conji (chiń. Shuanghu) w prefekturze Nagczu (chiń. Naqu) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego.

Tybet powoli staje się coraz mniej tybetański. Rozczarowuje zagranicznych turystów, ludzie nazywają jego stolicę klonem Chengdu. Policzyłam to sobie niedawno i wyszło mi, że na bodaj stumetrowym odcinku między moim rodzinnym domem w Nowym Szolu u stóp Potali a wylotem najbliższej ulicy minęłam trzydziestu siedmiu Hanów i pięciu Tybetańczyków. Nie ulega wątpliwości, że napływ imigrantów odciska się na naszej ojczyźnie.
Tybetańczycy skarżą się, że po ukończeniu studiów nie mogą znaleźć pracy w faworyzującym Chińczyków sektorze państwowym.

W związku z newralgicznymi marcowymi rocznicami w połowie lutego władze chińskie tradycyjnie już zamknęły Tybetański Region Autonomiczny (TRA) przed cudzoziemcami.
