Władze chińskie poinformowały o uruchomieniu pięcioletniego programu edukacyjnego dla „personelu religijnego” w celu „sinizacji” buddyzmu tybetańskiego i dostosowania go do „wymogów społeczeństwa socjalistycznego”.

Władze chińskie poinformowały o uruchomieniu pięcioletniego programu edukacyjnego dla „personelu religijnego” w celu „sinizacji” buddyzmu tybetańskiego i dostosowania go do „wymogów społeczeństwa socjalistycznego”.
Władze Lhoki (chiń. Shannan) w Tybetańskim Regionie Autonomicznym zakazały uczniom udziału w „zajęciach pozalekcyjnych” podczas zimowych ferii.
Doskonale pamiętam, że w październiku 2010 roku tysiące uczniów szkół podstawowych i średnich wyszły na ulice Rebgongu niosąc tablicę z napisem „Potrzebujemy lekcji języka tybetańskiego”. Zaraz potem w ich ślady ruszyła młodzież w całym Amdo, od Qinghai po Gansu. Dołączyli nawet tybetańscy studenci centralnego Uniwersytetu Minzu w Pekinie.
Urzędnicy z Szancy (chiń. Shenza) w prefekturze Nagczu (chiń. Naqu) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego najwyraźniej przez niedopatrzenie zezwolili mieszkańcom na wykupienie grudniowych wycieczek i uzyskanie paszportów.
Wstaje Nowy Rok
Władze chińskie tradycyjnie uniemożliwiają Tybetańczykom udział w dorocznych wykładach i ceremoniach religijnych, odprawianych przez Dalajlamę w Bodh Gai, najbardziej czczonym sanktuarium buddyjskim, w którym ponad dwa i pół tysiąca lat temu Siddhartha Gautama osiągnął Przebudzenie, stając się Buddą.
Przed kilkoma miesiącami dostałam prośbę od nieznajomego mnicha z odległego Khamu o napisanie wstępu do jego książki. Dowiedziałam się z niej, że jest jednym z tysięcy duchownych trzech wielkich stołecznych świątyń, których w 2008 roku paramilitarni uprowadzili z klasztorów, uwięzili i wreszcie deportowali w rodzinne strony. Pisał głównie o tym, a ja z radością dołożyłam swoją cegiełkę.
Władze chińskie uwięziły znanego działacza społecznego, który od lat walczy z korupcją i nadużyciami urzędników w okręgu Gade (chiń. Gande) prefektury Golog (chiń. Guoluo), w prowincji Qinghai.