Pamiętam ten pełen optymizmu i energii rok dwa tysiące drugi, to przecież tak niedawno. Właściwie widzę to na własne oczy: drzewko zasadzone w twojej intencji przez jednego z honorowych gości prawie się nie zmieniło. Ale bodaj tylko ono.

Pamiętam ten pełen optymizmu i energii rok dwa tysiące drugi, to przecież tak niedawno. Właściwie widzę to na własne oczy: drzewko zasadzone w twojej intencji przez jednego z honorowych gości prawie się nie zmieniło. Ale bodaj tylko ono.
chłopiec ląduje w Londynie
w dwa tysiące którymś, gra na konsoli.
to jest tybetańska historia.
Władze chińskie nękają Tybetańczyków, którzy zdecydowali się na powrót z uchodźstwa, wzywając ich na przesłuchania i połajanki.
Tenzin Tharpa – czterdziestoletni biznesmen z Driru (chiń. Biru) w prefekturze Nagczu (chiń. Naqu) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA) – został skazany na dwa i pół roku więzienia za przekazanie pieniędzy krewnym w Indiach.
Mamy dziewięćdziesiąte urodziny Komunistycznej Partii Chin i sześćdziesiątkę tak zwanego „pokojowego wyzwolenia” Tybetu. Rząd świętuje je tak rozrzutnie, że planecie może nie starczyć sił, mimo to miliony przymuszane do czczenia tego państwa i jego rocznic nie czują żadnej radości i widzą w nim największego wroga pokoju i demokracji, a dla Tybetańczyków to najczarniejszy dzień utraty dwóch tysięcy lat niepodległości. Wymuszanie czerwonej chorągiewki z gwiazdkami na każdym dachu boli jak pchnięcie nożem.
Władze lokalne w Draggo (chiń. Luhuo), w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan żądają od Tybetańczyków informacji o szczepieniach i stanie zdrowia krewnych za granicą, strasząc opornych „odebraniem meldunków i świadczeń”.
Według tybetańskich źródeł w Darcedo (chiń. Kangding), w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan zatrzymano dwie osoby „podejrzewane o kontaktowanie się z krewnymi za granicą”.
Po raz pierwszy zobaczyłam ojczysty kraj, mając dwadzieścia sześć lat. Przez kwadrans stałam na jego krawędzi.
Do granicy Tybetu i Nepalu wędrowałam siedem dni. Pieszo, jak moi rodzice pół wieku wcześniej, tyle że oni szli w przeciwnym kierunku, zostawiając za sobą miejsce, o którym nie mogą już opowiadać.
W Czamdo (chiń. Changdu), w Tybetańskim Regionie Autonomicznym od początku roku władze zmuszają Tybetańczyków, którzy mają krewnych za granicą, do instalowania „aplikacji szpiegującej” w telefonach komórkowych.
Tybetańscy parlamentarzyści przełamali impas, składając „konstytucyjne” ślubowanie i wybierając prezydium.