Niedawna „kontrowersja” wokół Jego Świątobliwości Dalajlamy dobitnie przypomniała Tybetańczykom, jak niepewny i kruchy jest los uchodźców. Na naszą spuściznę składają się strata i wywłaszczenie. Jak naród utraciliśmy kraj, dom, dziedzictwo; dziś próbuje się nam odebrać język, kulturę, przyszłość. Pozbawieni ochrony, jesteśmy całkowicie zależni od kaprysów, życzliwości i nikczemności otaczających nas ludzi. Ta bezradność sprawia, że staramy być wzorowymi uchodźcami. I jesteśmy w tym dobrzy, jak o nas mówią, „modelowi”. Dalajlama jest nie tylko jednym z największych przywódców moralnych w dziejach ludzkości: dzięki jego obecności i naukom świat stał się lepszym miejscem. Innymi słowy, był doskonałym uchodźcą. Do zeszłego tygodnia.
Wielu w tybetańskiej diasporze sądzi, że rozwiązanie problemu Tybetu znaleźć może nowy kalon tipa. Porozmawiajmy więc o tym. Premier obejmie urząd w newralgicznym momencie kontaktów z Chinami, musi zatem je naprawdę rozumieć i umieć dokonać właściwej oceny sytuacji. Wiele osób pomaga Dharamsali w kontaktach z Zachodem, lecz jedynie Tybetańczycy mogą ułożyć swoje relacje z Chińczykami – bez żadnych pośredników i wsparcia z zewnątrz. Kalon tipa winien być ekspertem przede wszystkim w tej właśnie dziedzinie.
Zangkar Dziamjang żyje, choć siedzi w więzieniu. Kilka dni temu, podczas dorocznego posiedzenia, pochylił się nad nim jeden z deputowanych naszego parlamentu. A dokładniej: uśmiercił, prosząc jeszcze o modlitwy i kondolencje. Nie mam pojęcia, co tam pijecie, ale przynosicie hańbę tej Izbie.
Dwudziestotrzyletnia Jangco została zatrzymana 2 marca po „rutynowej kontroli” na ulicy w Szigace (chiń. Xigaze, Rigaze), drugim co wielkości mieście Tybetańskiego Regionu Autonomicznego.
Jak wszystkim wiadomo, dawnym Tybetem złożonym z trzech prowincji (czolka sum) władała linia czterdziestu dwóch królów – od Njatriego Cenpo (127 p.n.e.) po Tri Ralpaczena (828 n.e.). Panowali oni niemal tysiąc lat. W tym okresie Tybet był środkowoazjatyckim mocarstwem, porównywalnym – pod względem siły militarnej i wpływów politycznych – z Mongolią i Chinami; pod względem literatury, bogactwa i rozmachu religii oraz kultury cywilizacja tybetańska ustępowała jedynie indyjskiej.
Jeden obraz potrafi obudzić wiele wspomnień. Ta okładka magazynu TIME, ilustracja do artykułu o mojej ucieczce z Tybetu, przypomina o tragedii naszego kraju i narodu.
Drodzy, ukochani współwyznawcy z prefektury i okręgu Ngaba, nieustannie przepełniony niepokojem za sprawą dramatycznych wydarzeń w regionie, składam kondolencje krewnym i dzieciom zabitych oraz rannych, zanosząc modlitwy i prośby o to, by zmarli ponownie odrodzili się w zdrowych ludzkich ciałach, obdarzeni wolnością poszukiwania nauk Buddy, by rany ofiar goiły się szybko, by skazani rychło opuścili więzienia, by naród cały, tak świeccy, jak i duchowni, wyzwolony został ze straszliwych kajdan cierpienia życia w ciągłym strachu.
Pamiętam ten pełen optymizmu i energii rok dwa tysiące drugi, to przecież tak niedawno. Właściwie widzę to na własne oczy: drzewko zasadzone w twojej intencji przez jednego z honorowych gości prawie się nie zmieniło. Ale bodaj tylko ono.