Ludzie potrzebują żywności i schronienia, ale wolność jest im niezbędna niczym czyste powietrze, bez którego gasną i obracają w plastikowe lalki, poddające się cudzej woli i manipulacji.

Ludzie potrzebują żywności i schronienia, ale wolność jest im niezbędna niczym czyste powietrze, bez którego gasną i obracają w plastikowe lalki, poddające się cudzej woli i manipulacji.
Thinle – mnich klasztoru Kirti w Ngabie (chiń. Aba), w prowincji Sichuan – został skazany na pięć lat pozbawienia wolności za „publikowanie nauk i pism Dalajlamy”.
Go Szerab Gjaco – mnich, nauczyciel, działacz społeczny i pisarz z Ngaby (chiń. Aba) w prowincji Sichuan – został skazany na karę dziesięciu lat pozbawienia wolności.
w smutku żywych bólu jest więcej niż w śmierci
dławiący żal przemienił was wszystkich w gorejące szkielety
Po mianowaniu nowego przewodniczącego komitetu Komunistycznej Partii Chin w Tybetańskim Regionie Autonomicznym (TRA) powołano administrację, w której na każdego Tybetańczyka przypada trzech Chińczyków.
Według tybetańskich źródeł kolejna prefektura prowincji Qinghai zakazała czynnym i emerytowanym członkom partii oraz ich bliskim udziału w „jakichkolwiek praktykach religijnych”.
Droga do Juszu była pełna emocji. Wszyscy wiemy, że 14 kwietnia 2010 roku miasto spustoszyło trzęsienie ziemi. Zabijało i burzyło. Wcześniej często bywałam w Juszu, raz spędziłam tam nawet dwa tygodnie, zakochując się w ludziach i ich obyczajach. Szczególne wrażenie zrobił na mnie Rinpocze, który założył bibliotekę z książkami tybetańskimi, ale i chińskimi oraz angielskimi, traktującymi nie tylko o buddyzmie.
Według niezależnych źródeł władze chińskie rozpoczęły kampanię usuwania niepełnoletnich nowicjuszy z klasztorów w tybetańskich regionach prowincji Qinghai.
Drikung jest jedną z najważniejszych szkół tradycji kagju. Ma długą historię, wysublimowane nauki i niezliczonych joginów, którzy osiągnęli najwyższe poziomy duchowego urzeczywistnienia. Stare przysłowie mówi „nie dorównasz władzy kaszagu, majątkowi szkoły karma kagju i mocy adeptów drikungu”. Od ośmiuset lat ich klasztory działały w całym Tybecie i każdym zakątku Himalajów. Pierwszy i główny, Drikung Til, leży w Maldrogongkarze, na wschód od Lhasy. Słynie z cmentarzyska i ceremonialnych abhiszek, udzielanych co dwanaście lat w roku małpy naszego kalendarza. W 2004 pojechałam tam z całą rodziną. Rozległe łąki pokrywał gąszcz wielkich i małych namiotów. Z rozstawionych wszędzie głośników dobiegał głęboki, nieziemski głos opata, intonującego wersy rytuału. Widzieliśmy też słynny kamień, na którym ćwiartuje się zwłoki. Ofiarna szarfa owinięta wokół sąsiedniego głazu sygnalizowała, że zmarły rozpoczyna właśnie ostatnią wędrówkę. Mówiono, że mimo ulewnego deszczu drugiego dnia liczba wiernych przekroczyła dwieście tysięcy. Wszyscy stali w milczeniu z odkrytymi głowami, pragnąc odebrać błogosławieństwo, dzięki któremu po śmierci ich umysły odnajdą właściwą drogę. Już sam ten widok sprawił, że nasz przewodnik płakał jak dziecko.