
Władze lokalne poinformowały o „wykreśleniu z krajowej listy ubóstwa” dwudziestu pięciu rejonów Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA).
Na lhaskim dworcu kolejowym nie wolno się odprowadzać. Nie sprzedają tam nawet peronówek. Jestem przekonana, że to jedyna taka stacja na świecie. Poszłam więc na pociąg sama, po zapłakanym pożegnaniu z matką i siostrą, ale po drodze zatrzymało mnie trzech funkcjonariuszy stojących na straży bezpieczeństwa państwa. Byli Tybetańczykami, jak ja. Zachowywali się grzecznie i zastrzegli, że to jedynie „rozmowa”, a nie „upomnienie”. Co z tego, skoro w ten sposób dali do zrozumienia, że w każdej chwili mogą zmienić repertuar. Nie było wiele czasu, więc powiedzieli tylko swoje, nie fatygując mnie odpowiadaniem. Potem wzięli moje rzeczy i ponieśli je do pociągu, wyrażając przy tym nadzieję, że od tej pory będziemy żyć w przyjaźni.
Według chińskich mediów woda z zaporowego jeziora, które powstało po drugim osuwisku w Dzomdzie (chiń. Jiangda), w Tybetańskim Regionie Autonomicznym (TRA), zatopiła tysiące domów w prowincji Yunnan.
Gjalcen Norbu – mianowany przez Pekin Panczenlamą po uprowadzeniu chłopca wskazanego zgodnie z tradycją buddyjską przez Dalajlamę i nazywany przez rodaków „chińskim” albo „fałszywym” – wzywa do sinizacji buddyzmu.
Z pozoru wydawać się może, iż problem Tybetu ma charakter historyczny i bierze się z faktu, że w 1959 roku uciekł do Indii Dalajlama oraz ponad sto tysięcy Tybetańczyków. Niemniej jednak prawdziwy problem tkwi w kraju, a nie poza jego granicami. Gdyby wywoływali go tylko uchodźcy, nie stanowiłby dla Chin zagrożenia. Społeczność międzynarodowa często mówi władzom chińskim, że jeśli szybko nie uporają się z tą kwestią, tybetańska diaspora sięgnie w końcu po przemoc. Dla Pekinu, który posiada najliczniejszą armię na świecie, nie jest to jednak żadne niebezpieczeństwo.
Mieszkańcy tybetańskiej osady zebrali się 11 listopada przed siedzibą władz lokalnych w Se Cangu, w Czone (chiń. Zhuoni), w prefekturze Kanlho (chiń. Gannan) prowincji Gansu, protestując przeciwko planom zawrócenie rzeki.
Lodi Gjari jest jedną z najważniejszych postaci tybetańskiej diaspory. Jako „specjalny wysłannik” Dalajlamy odpowiada za dwie kluczowe kwestie: stosunki ze Stanami Zjednoczonymi i kontakty z Chinami. Te pierwsze – w gruncie rzeczy najważniejsze paliwo Tybetu na wychodźstwie – są właściwie jego wyłączną domeną. Mieszkając tam od kilkudziesięciu lat, Lodi Gjari nawiązał kontakty z niezliczonymi przedstawicielami amerykańskiej elity od Białego Domu i Kongresu po celebrytów. Ze wszystkimi doskonale się dogaduje. Pod tym względem jest z pewnością niezastąpiony. Nikt tego nie kwestionuje.
Osunięcie kolejnego górskiego stoku do Driczu (chiń. Jangcy) 3 listopada spowodowało powstanie następnego zaporowego jeziora i powódź w Dzomdzie (chiń. Jiangda), w prefekturze Czamdo (chiń. Changdu) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego.